Nie jestem zwolenniczką spopularyzowanych rzeczy.
Raczej od tzw bestsellerów trzymam się z dala.
"Pięćdziesiąt twarzy Greya" trafiło w moje ręce przez przypadek.
Zważywszy, że w komunikacji miejskiej nie ma zbyt dużo rozrywek, które mogłyby umilić mi podróż a zachęcona zdaniem mojej koleżanki "nie rozumiem fenomentu tej książki" postanowiłam rozwiać wszelkie domysły i ją przeczytać.
Przyznaję, że momenty, które miały pobudzić kobiecą wyobraźnie pobudziły i moją.
Książka pozwala w małym stopniu poznać seks, który nie koniecznie jest czuły i romantyczny.
Pozwala na przełamanie barier wstydu i strachu.
W moim mniemaniu to faceci częściej fantazjują i pragną bardziej perwersyjnych zabaw...
Aczkolwiek po przeczytaniu Greya rozeznałam się , jak to wygląda u innych kobiet, jak one postrzegają klapsy czy przywiązywanie do łóżka i stwierdzam, że płeć piękna również posiada bardzo otwarty umysł na perwersje.
W wielu momentach zastanawiałam się, co bym zrobiła na miejscu bohaterki.
Czy zgodziłabym się na układ, w którym musiałabym być w pełni podwładna mężczyźnie?
Czy z taką pokorą znosiłabym upokorzenia... I to tylko dlatego, że bym kochała?
Polecam tą książkę każdej kobiecie.
Foto: Marta Machej